poniedziałek, 21 maja 2012

3

I kto, i kto, i ja.

"Buddha Lounge"


Byłaby notka o tym, że przyzwoicie, że naprawdę przyzwoicie, ale bez szału ciał i uprzęży. Że fajnie, że są dania kuchni khmerskiej, że Chicken Kopra dobra i w ilości odpowiedniej, że w kiblu ciepło i czysto, że wystrój spokojny, acz nie tematyczny, że troche długo czekaliśmy, ale przynajmniej jedzenie dostraliśmy razem, że Masala Lassi to taki kefir z przyprawami, ale przecież się spodziewałem tego, dlatego zamówiłem i piłem, więc nie rozumiem reszty malkontentów.
Byłoby, ale. Ale zamówiłem wpierw zupę Tom kha z owocami morza, dokumentacja fotograficzna poniżej:
Zamówiłem, spróbowałem i zmarłem. Ze szczęścia i radości zmarłem. Tak zajebiście pysznej Tom kha w życiu nie jadłem. Lekko słodka, aromatyczna, obfitująca w te morza owoce (wiecie jak to jest, zamawiamy coś z  owocamie morza i przez cały posiłek szukamy tej jednej krewetki, koktajlowej w dodatku), przecudna po prostu. Trzeba spróbować koniecznie.
Minus był, żeby nie było. Nan niedopieczony, nie że fajnie się  ciągnący , ale surowy miejscami.
 Końcowa ocena 7/10
Ocena Tom kha 1000/10
Senkju, pozdrawiam Bartosz Okrasa aka Pascal Brodnicki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz