czwartek, 19 kwietnia 2012

2

"Santorini"

Obiecanki były, jak tylko jutro wstaniemy, to napiszemy recenzji po miliard stron i wrzucimy zdjęć i potem jeszcze napiszemy. Prawie tydzień minął, wyczekałem, żeby nie było, no i dupa kolejna nocia by moi.
Santorini w Gdyni, jako knajpa do recenzowanie, to pójście na łatwiznę, bo wszystko super, pięknie i w pyteczkę. Na obsłudze zaczynając, która nie miała problemu żadnego z tym, że zamiast zapowiedzianych osiemnastu osób przyszło trzynaście i se zaraz wymyśliły, że stolików za dużo i zróbmy globalne przemeblowanie lokalu, żeby wygodniej było. Raz, dwa i załatwione.
Jedzenie świetne, zupa cytrynowa, którą jadłem pierwszy raz w życiu, więc nie mam z czym porównać, ale z radości było klaskanie w łapki, takie to dobre.
na drugie sałatka Chalkidiki: ośmiornice, krewetki, małże, kapary, pomarańcza, ocet balsamiczny. Najcudniejsze były małże w muszlach- kolejne piski i klaskanie w łapki



Wystrój w temacie, muzyka w tle w temacie. Łazienka, ciepła, jasna miła i przyjemna i też w temacie.
Ceny przyzwoite, co było miłym zaskoczeniem, bo słyszałem, że drogo.
10/10- sami państwo widzą, że nuda i nie ma nawet jak pokrytykować. Telewizor właczony z meczem koszykówki wisiał, ale jakoś mi to zupełnie nie robiło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz