sobota, 7 kwietnia 2012

1,5

"Piaskownica"

Strony internetowej brak. Sopot, Powstańców Warszawy 88
Wizyta niezależna od GLS superclub, ale ja już byłem, zjadłem, na blogasku nuda, to napiszę, nie. I kolorowe ryciny zamieszczę.
Super położenie, zaraz na plaży z cudnym widokiem, co w takim przypadku zupełnie normalne jest. Lokal drewniana, dość duża chata, takie niby góralskie coś. W środku jasno, bardzo fajnie jasno, bo duże okna pozwalające się cieszyć widokiem i dość przejrzyste zadaszenie. Wystrój w stylu sraczka, padaczka, a tu pierdolnę jeszcze aniołka, jest wszystko i jeszcze parę rzeczy. Nieładnie, za dużo, bez ładu i składu.
Ale przechodząc do klu programu, jeść.
a) zupa rybna:



Na oko nieźle nawet, ale potem zaczynają się ale. Tak se. Bardzo tłusta i taka dość bez smaku, co słabe jest, bo w mieście nadmorskim zupa rybna powinna zawsze, ale to zawsze urywać dupę razem z jajami, a w przypadku ich braku wargami. Powinna i już i nie ma żadnego usprawiedliwienia. Dobrze, że kawałków rybnych pływało sporo.

b) naleśniki ze szpinakiem



strasznie fajny jest ten ser na. osobiście dałbym inny niż wędzony, bo całość trochę gorzka, ale za sam fakt już idzie plus. Drugi plus za wielkość- się zapchałem, a wiadomo, że zeżreć mogę dużo. Plus trzeci idzie za sos chili, bo się okazało, że to dobry pomysł i niezłe połączenie smakowe (oczywiście złe ludzie i puryści by powiedzieli, że fefe, że sos ewidentnie z taotao, ale przymknijmy oko). Generalnie git.
Ceny: chyba trochę niższe niż średnia trójmiejska. Zupa 12 ziko, naleśniki 18.
Zimno w kiblu!
Pan za barem dziwny trochę.
Reasumując same naleśniki nie ratują i nie czynią. Może w sezonie jest lepiej, ale jako że ja nie turistas, to tylko 4/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz